Tetraplegik • Kiedy pomagac a kiedy nie ?
Strona 1 z 2

Kiedy pomagac a kiedy nie ?

: 22 kwie 2004, 04:55
autor: Pinky
Sa takie chwile ze mimo iz wiem ze moja sliczna sobie poradzi z palcem w nosie to rzucam sie jak wariat do pomocy. Wiem ze nie powinienem ale juz mam takie glupie odruchy jak ktos sobie z czyms nie radzi, bez roznicy zdrowy czy chory.Teoretycznie to dla jej dobra ale pomagajac jej jednoczesnie jej szkodze. No i tutaj sie pojawiaja schody. Stoje i sie przygladam jak sie meczy z czyms i nie wiem: czy ona nie chce mnie poprosic bo jest na tyle dumna, czy tez po prostu da sobie rade. Najlepsza metoda jest poczekanie cierpliwe az mi po prostu powie, ale z tym tez moze byc roznie. Dla mnie to jest dosyc trudne, bo ona sie meczy a ja za nia i za siebie :lol:

: 22 kwie 2004, 15:40
autor: agusia
Najlepszym sposobem jest zapytać . Oczywiście nie można wyręczać przy wszystkim . Ja swojemu "tetrusiowi" daję np. jabłko pokrojone na części i musi się sam pomęczyć, żeby zjeśc ,choć nie jest to dla niego łatwe . Wyobraź sobie jaki czuł się dumny kiedy mógł się najeśc sam czereśni.
Bez ćwiczeń nie czuł by się samodzielny chociaż w części, a jak wiadomo sukcesy dopingują do dalszej pracy nad sobą i większego wysiłku.

: 23 kwie 2004, 15:22
autor: equinox
Jako tetrus wydaje mi się, że tu nie ma jednoznacznej odpowiedzi uniwersalnego środka.
Chyba na tyle znacie swoich tetrusów, i widzicie kiedy i co może zrobić a kiedy ogarnia go lenistwo i błagalnym wzrokiem mimo, że to może zrobić sam szuka pomocy. Kiedy pomagać? zdajcie sie trochę na znajomość tej osoby a trochę na intuicje :wink: A gdy naprawdę nie da sobie rady to po prostu poprosi :)

: 24 kwie 2004, 06:10
autor: Pinky
No wlasnie w tym sek ze trzeba bywac czesciej z Tetrusem, ale jakos to nadrobie. Gorszym klopotem bywam ja, mimo burkliwych odpowiedzi ze poradzi sobie, mam wrazenie ze sie meczy. I cholera sam nie moge sobie tego wyperswadowac. Dzieki za porady, ale cos czuje ze najbardziej zainteresowana chyba mnie tego nauczy :)

: 24 kwie 2004, 19:46
autor: blue
Jasne, że się męczy. A kto powiedział, że będzie łatwo :?: :?: :!: :!: Czasem ciężko poprosić o pomoc, ale uwierzcie drogie chodziaki: to jedna z pierwszych umiejętności, jakie musi nabyć tetrus. Ja to umiem. Staram się też pokonywać własne lenistwo, choć zdrowi wokół mnie często mi to utrudniają :D :D .

: 24 kwie 2004, 20:23
autor: agusia
Chociaż jestem chodziakiem to mój tetrusek mówi często ,że tetraplegik MUSI nauczyć się CIERPLIWO√Ö≈°CI.
Niestety , bez tego ani rusz i nawet my im nie pomożemy.

: 24 kwie 2004, 20:35
autor: blue
To fakt. Cierpliwość jest niesamowicie ważna, niczego nie ma od razu, na tą chwilę. To szczególnie drażniące dla osób, które były wcześniej bardzo aktywne i niezależne. Ale pracą nad sobą można dużo zdziałać.
Niekiedy ciągłe pytania ze strony osób zdrowych bywają natrętne, rozumiem, że chcecie pomóc, ale wiecie czym wybrukowane jest pieklo :roll: :?: Pozwólcie tetrusowi samemu spróbować, a jeśli będzie potrzebował pomocy, samemu poprosić o nią.

: 23 wrz 2004, 17:23
autor: agniecha
tu też przesadziłam

: 23 wrz 2004, 17:38
autor: blue
agniecha, każdemu trzeba dać czas i nie wolno wyręczać i pomagać na siłę, niezależnie czy jest sprawny czy nie. To ważna lekcja także dla nas, niepełnosprawnych: musimy nauczyć się siebie, wiedzieć, na co nas stać i umieć poprosić, gdy naprawdę tego potrzebujemy.

Tetraplegik i ja ...

: 04 paź 2004, 21:45
autor: Joanna
Od wielu lat mam do czynienia z ludźmi po urazach ... są to zarówno para jak i tetra ... Jednak przez te wszystkie lata nauczyłam się wiele od nich ( tzn od tetrusów ) ... a mianowicie tego, że tetra nigdy się nie poddaje i zawsze daje z siebie wszystko żeby osiągnąć cel ... z para bywa różnie ... między innymi właśnie za podejście do sprawy czuję do tetraplegików ogromny szacunek i nadal dowiaduję się od nich samych dobrych rzeczy ...

: 05 paź 2004, 22:03
autor: agniecha
Wszyscy tetraplegicy są dzielni, nigdy się nie poddają, niezłomnie dążą do celu, są wytrwali i cechuje ich hart ducha?

: 05 paź 2004, 22:43
autor: Joanna
agniecha pisze:Wszyscy tetraplegicy są dzielni, nigdy się nie poddają, niezłomnie dążą do celu, są wytrwali i cechuje ich hart ducha?
według mnie tak właśnie jest ...

: 06 paź 2004, 09:57
autor: Ktosia
Joanno! Czy aby nie przesadzasz? Jakoś nie chce mi się w to wierzyć...
Czyżby sam fakt bycia osobą niepełnosprawną tak bardzo uszlachetniał? Nie przeczę, że życie na wózku wymaga hartu ducha, ale czy WSZYSCY tetra- i paraplegicy są w stanie tak zaakceptować swoją sytuację, że nigdy nie mają chwili zwątpienia? Czy jest to tylko iście aktorska gra, że wszystko jest OK. Ja osobiście jestem osobą zdrową, ale mam miliony chwil, kiedy moje problemy wydają mi się nie do pokonania i wydaje mi się, że już dłużej nie dam rady. Czy uważasz, że gdyby w życiu towarzyszył mi wózek łatwiej bym to znosiła?

: 06 paź 2004, 11:11
autor: agusia
Ktosia ma rację, nie wszyscy tetra czy para są idealni, zreszta jak wszyscy inni ludzie. Nie należy patrzeć na nich przez pryzmat wózka tylko na to jakimi sa ludźmi. Jeśli ktoś przed urazem był nie do zniesienia nie liczmy na to, że w cudowny sposób stanie się ideałem. Tutaj też należy dodać, że sa wyjątki od reguły.
Podsumowując wszyscy jesteśmy tacy sami, bez względu czy na kółkach czy nogach.

: 06 paź 2004, 14:32
autor: hope
"Wszyscy tetraplegicy są dzielni, nigdy się nie poddają, niezłomnie dążą do celu, są wytrwali i cechuje ich hart ducha?"

Oczywiście, odpowiedź na Twoje pytanie brzmi – nie, nie wszyscy, ale sporo z nich na pewno.
Patrzysz na nich przez pryzmat osoby zdrowej, (no, bo jak inaczej) i chyba myślisz: „jak oni przy takiej ułomności ciała, nie stracili chęci życia i do tego jeszcze nie zatracili chęci rozwoju swojej osobowości, studiując na uczelni lub poznając świat i jego zawiłości w tak zwanym, własnym zakresie”. Oni, a raczej my, (chociaż, co do mojej dzielności to mam wiele zastrzeżeń i jestem paraplegiczką), nie mamy innego wyjścia, próbujemy pokonać własne ograniczenia, ograniczenia, które zafundował nam los.
Albo będziemy siedzieli w domu i zmieniali kanały w telewizorze lub w lepszym przypadku Internet stanie się naszym jedynym życiem, albo przy naszym wysiłku i kilku życzliwych ludziach, którzy zechcą nam pomóc, będziemy starali się żyć w miarę normalnie tzn. będziemy się uczyli, studiowali, pracowali, będziemy rozwijali swoje zainteresowania i talenty, będziemy mieli nie tylko wirtualnych przyjaciół i część z nas znajdzie swoją drugą połowę i założy rodzinę.
Ci, którzy w oczach wielu zdrowych ludzi, uchodzą za bohaterów, po prostu walczą o zachowanie jak największej samodzielności i niezależności. Czasami ta walka wygląda jak okropne męczarnie, ale nie zawsze tak jest, przeważnie tak nie jest, bo w wielu przypadkach nie potrzeba siły, tylko sprytu i myślenia, chociaż czas wykonania każdej czynności jest niestety dłuższy.
Wiele zależy od osobowości danego człowieka, jego konstrukcji psychicznej, odnalezieniu się w zupełnie nowej rzeczywistości. Niektórzy potrafią skutecznie zatruć sobie i swoim najbliższym życie narzekając, że „życie im się skończyło” i z tego powodu wymagają lub „pozwalają” swoim bliskim obsługiwać się (tych raczej nie spotkasz na uczelni), inni mimo przeciwności losu podnoszą się i walczą w miarę swoich możliwości. Ale ogromną rolę w tym wszystkim odgrywają najbliżsi, rodzina i przyjaciele ich podejście do nas w naszym „nowym życiu”
Po prostu musimy być dzielni jak chcemy coś jeszcze w tym życiu osiągnąć lub przeżyć, oprócz wzruszeń przed telewizorem.

Agniecha, życzę Ci powodzenia!!! :)
Serdecznie pozdrawiam