Pytanie..

Towarzyskie pogaduchy, niekoniecznie przy kawie.

Moderator: Moderatorzy

Ja

Pytanie..

Post autor: Ja »

Witam.
Bardzo wspolczuje wszystkim wam ktorzy jestescie na wozkach :(
Zaraz wybieram sie na basen i chcialem pozwiedzac strony o plywaniu, trafilem tutaj.Czesto skacze wlasnie na GLOWKE i mam pytanie, czy mozna "uszkodzic sie" skaczac w basenie.Nigdy nie wiedzialem czy to tylko chodzi o skoki do rzeki np. gdy nie wiadomo ile jest tam wody.
Jesli skacze na glowke i mam wystawione rece to wiadomo ze w basenie zamortyzuje i skaczac pod odpowiednim kontem nawet nie zblize sei do dna.Wiec wydaje mi sie ze nie mozna sobie nic zlamac.Ale czekam na wasze zdanie...

Pozdrawiam

(3majcie sie) :(
Pinky
cicha woda
Posty: 32
Rejestracja: 21 kwie 2004, 02:45
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Post autor: Pinky »

Ja tam nie widze czego wspolczuc leniuchom :lol: choroba jak kazda. Generalnie basen to taka sama woda jak kazda inna, tylko moze bardziej oznaczona. Jednak znane sa przypadki skokow do wody na glowke do basenu dosyc tragiczne. Osobiscie slyszalem o skoku z trampoliny na plynacego pod woda i o niefortunnym wrzuceniu podczs wyglupow dziewczyny do wody (goscie nie trafili kobieta w basen). Połamac możesz sie wszedzie wiec nie ma co sie patrzec w ten sposob. Po prostu zanim cos zrobisz pomysl. Osobiscie latam na parolotniach i zaczynam bawic sie w skałki, i wiem ze nawet najbardziej niebezpieczne zabawy koncza sie szczesliwie jesli nie liczy sie na farta tylko na wlasny zdrowy rozsadek. Zanim cos zrobisz pomysl.
Nie nauczono mnie paciorka, nigdy nie by?em u spowiedzi.
Wi?c od czupryny do rozporka, niejeden diabe? we mnie siedzi.
jaksu
papla
Posty: 141
Rejestracja: 02 lip 2004, 21:35

Post autor: jaksu »

Wiesz, ja na wózku nie jestem, ale myślę, że swoje współczucie to Ty powinieneś sobie do kieszeni schować. Bo raczej nie jest ono nikomu potrzebne, ani tym bardziej mile widziane.

Co do skoków na główkę, to Pinky ma rację. Ja mam do Ciebie jedno pytanko: jak myślisz, gdzie znajdowały się ręce wszystkich tych, którzy stali się tetrusami w wyniku skoku na główkę? Sądzisz, że akurat przytrzymywali gatki, żeby im nie spadły? Gdyby ręce były w stanie uchronić przed uderzeniem głową, to chroniłyby wszystkich, nie tylko Ciebie.

A na basenie.... Nawet jeśli jest odpowiednio głęboko, to zawsze miej na uwadze fakt, że ktoś może płynąć pod wodą i możesz uszkodzić nie tylko siebie, ale i kogoś. Miej oczy szeroko otwarte. I umysł też.
Pozdrawiam i życzę bezpiecznych wakacji
Jaksu
blue
gawędziarz
Posty: 86
Rejestracja: 15 kwie 2004, 20:41
Lokalizacja: Mazury

Post autor: blue »

Osobiście znam osobę, która połamała się na znanym sobie basenie. Nawet na nikogo nie skacząc. To się może zdarzyć wszędzie. Nie demonizujmy, ale używanie głowy do czegoś więcej się przyda niż uderzanie w dno. 8)
Non est beatus, qui se beatum non esse putat.
Ola
cicha woda
Posty: 37
Rejestracja: 14 lip 2004, 23:23

Post autor: Ola »

Można też się połamać o taflę wody.
Nie ma co się litować, bo chyba bardziej o to chodzi, ale przyznajcie, zazdrościć też nie ma czego.
Awatar użytkownika
MaY
gaduła
Posty: 231
Rejestracja: 26 kwie 2004, 10:10
Lokalizacja: Gdzieś w Polsce....

Post autor: MaY »

Można się połamać. Nieodpowiednie wejście do wody i masz problem. Kwestia wytrzymałości układu wiązadeł, siły itp.
Odradzam skakanie do wody "na główkę".
Popatrz jeszcze na sytuację w samochodzie. Nie ma bezpośrednio osiowego nacisku (czasami jest- ale to osobna historia) tylko gwałtowne zatrzymanie, przemieszczenie głowy do przodu (lub do tyłu). Dochodzi do uszkodzenia. Dlatego tak istotne jest odpowiednie ustawienie zagłówków w połączeniu z pasami i poduszką powietrzną.
Ale to tak na marginesie.
Polecam wszystkim zainteresowanym jedną z lepszych stron w necie poświęconych ratownictwu jakie widziałem.
Oto link:
http://www.ariadna.pl/hrb/index2.htm
Polecam rozdział o urazach rdzenia.
...Doświadczenie to to co zdobywamy po fakcie, a czego potrzebujemy przed jego wyst?pieniem....
Awatar użytkownika
Tetr
dozorca
Posty: 62
Rejestracja: 22 sie 2003, 15:50

Post autor: Tetr »

Witam
Właściwie odpowiedź została już udzielona jednak chciałem poruszyć inną część postu „Ja”. Człowiek napisał że nam współczuje i został za to napadnięty. Myślę że nie powinno tak być, ja i chyba wielu z nas na jego miejscu postąpiło by tak samo. Co maił napisać? Siema co tam słychać u złamasów? Zdaje sobie sprawę że niepełnosprawni są przewrażliwieni na punkcie litowania się, jednak on o niczym takim nie pisze. To my żartujemy z naszych ułomności, ludzie którzy nie mieli z tym nigdy do czynienia inaczej na to patrzą. Zgadzam się z Olą bo zazdrościć nie ma czego.
Pozdrawiam Cię gościu chowający się pod ksywką „Ja”. I uważaj na siebie byś nie musiał korzystać z naszych doświadczeń.
Całe grono forumowiczów również gorąco pozdrawiam
Tetr
blue
gawędziarz
Posty: 86
Rejestracja: 15 kwie 2004, 20:41
Lokalizacja: Mazury

Post autor: blue »

To do nas należy przekonanie i uzmysłowienie innym, że na wózku nie znaczy od razu nieszczęśliwy czy wymagający litości. Problem jak wiele innych. Jeśli sami będziemy potrafili utrzymać dystans do sytuacji i pogodę ducha, to może i otoczenie zrozumie, że życie nie kończy się np. po skoku do wody.
Non est beatus, qui se beatum non esse putat.
Awatar użytkownika
MaY
gaduła
Posty: 231
Rejestracja: 26 kwie 2004, 10:10
Lokalizacja: Gdzieś w Polsce....

Post autor: MaY »

Mnie irytuje przedstawianie osób niepełnosprawnych na dwu biegunach.
Pierwszy z nich to obraz osobnika nieporadnego, biednego, kopanego przez los, ofiara ... Drugi to niemal heros, walczący bijący się, twardy. Taki co i w kosmos poleci i ocean przepłynie kajakiem bez wioseł....
Pośrednich obrazów brak. Wielka zasługa w tym mediów, popadających w skrajności.
...Doświadczenie to to co zdobywamy po fakcie, a czego potrzebujemy przed jego wyst?pieniem....
agniecha

prawo do współczucia

Post autor: agniecha »

Upominam się o prawo do współczucia, które nie ma nic wspólnego z litością. Litość jest upokarzająca. Współczucie natomiast (zwróćcie, prosze uwagę, na etymologię tego słowa: współczucie, współ-odczuwanie) pozwala nam nie zdziczeć w tym skomplikowanym świecie. Współczucie wiąże się z nastawieniem na drugiego człowieka, pozwala myśleć o cudzym dobru, chroni przed egoizmem. Współczucie to próba zrozumienia cudzej sytuacji. Kied coś mi w życiu nie idze najlepiej, potrzebuję mądrego współczucia - nie litości (rety, jak ona biedna), ale właśnie współczucia (tego, żeby ktoś docenił, że jest mi trudno, ale próbuję jakoś sobie radzić). Takie postawy owocują mądrą pomocą.
Wszystkich, któzy poczuli się zasypani frzesami bardzo przepraszam.
jaksu
papla
Posty: 141
Rejestracja: 02 lip 2004, 21:35

Post autor: jaksu »

Jeśli mówimy o tak rozumianym współczuciu, to OK. Choć i tak nie jestem przekonana, czy powinno się tak ogólnie swoje współczucie wyrażać (i raczej mnie do tego nie przekonacie, choć każdy może mieć swoje zdanie). Bo to chyba oznacza "wszystko i nic". Ale właściwie roztrząsanie tego nie miałoby sensu - filozofia bywa momentami ciekawa, ale tylko momentami :wink: .

Niestety potocznie współczucie i litość są używane jako pojęcia synonimiczne. Osobiście nie toleruję osób załamujących ręce na widok "tego biedaka" czy "tamtego biedaka".
Niemniej uważam, że swoje emocje powinnam trzymać nieco bardziej na wodzy i nie odpowiadać złośliwie, za co przepraszam :oops:

Pozdrawiam serdecznie
Jaksu
agniecha

Post autor: agniecha »

Jaksu, mnie nie chodzi o załamywanie rąk, które niczemu nie służy, tylko o takie współczucie, które każe na przykład pomysleć przy zajmowaniu miejsc parkingowych albo projektowaniu sklepów i urzędów :)
PS. Bardzo mi się podobało to, co napisałaś o ewentualnym przytrzymywaniu gatek podczas skoku. Obrazowe.
jaksu
papla
Posty: 141
Rejestracja: 02 lip 2004, 21:35

Post autor: jaksu »

A mnie się podoba to, co napisałaś teraz. Choć jednak bardziej jestem skłonna twierdzić, że nie zajmowanie wyznaczonych miejsc na parkingu czy właściwe planowanie urzędów i in. powinno raczej wynikać z zakichanego obowiązku niż ze współczucia, a że najczęściej tak się nie dzieje, to inna sprawa...
Ostatnio zmieniony 04 sie 2004, 19:28 przez jaksu, łącznie zmieniany 1 raz.
Pinky
cicha woda
Posty: 32
Rejestracja: 21 kwie 2004, 02:45
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Post autor: Pinky »

No i wychodzi na to ze jestem zimny dran bo nie wspolczuje polamanym :lol: Kurcze jakos znam gorsze choroby, wiec czego mam wspolczuc skoro nie jest az tak zle ? Rownie dobrze wszyscy wyzsi ode mnie powinni mi wspolczuc, bo aby wkrecic zarowke potrzebuje stolka. Jakos nie widze zeby kulawi sie ode mnie roznili czyms oprocz ograniczenia ruchowego, i paru innych czynnosci fizjologicznych. Wiem ze duzym problemem sa takie ograniczenia, ale tez wiem ze jak sie chce mozna wiele osiagnac. Wspolczuje zazwyczaj osobom gorszym w czyms ode mnie. Np. wspolczuje z calego serca mentalnym blondynkom ze maja tak plaski i ograniczony zakres patrzenia na swiat, zulom spod sklepu monopolowego ze ich swiat sie zamknal w butelce taniego wina. A czego mam wspolczuc Tetrusom ? Maja taki sam swiat z olbrzymimi mozliwosciami do odkrycia przed saba jak ja, a moze jeszcze wiekszy, wiec czego tu wspolczuc ?
Nie nauczono mnie paciorka, nigdy nie by?em u spowiedzi.
Wi?c od czupryny do rozporka, niejeden diabe? we mnie siedzi.
jaksu
papla
Posty: 141
Rejestracja: 02 lip 2004, 21:35

Post autor: jaksu »

Nic się nie martw, Pinky. Ja blondynkom też współczuję, a kulawym nie, więc pewnie też jestem zimny drań - w dodatku nie ma żeńskiej formy tego rzeczownika :cry: :wink:. Ale to chyba fajnie być takim draniem, co nie?
Ojej, to już wiecie o mnie, że jestem złośliwcem i draniem. Mamma mia! Nie za dużo :?: :!:
ODPOWIEDZ