hipotetyczne zagadki życia codziennego

Towarzyskie pogaduchy, niekoniecznie przy kawie.

Moderator: Moderatorzy

agniecha

hipotetyczne zagadki życia codziennego

Post autor: agniecha »

Jak iść ulicą z chłopakiem na wózku? Iść obok? Czasem ciasno. Chodniki są tu wąskie. Popychać? Zapytać przedtem, czy mogę? „Panie Darku, czy mogę pana popchać?” Jak pchać aktywny wózek, który rączki (czy to się nazywa „rączki”? te wihajstry do popychania?) ma tak nisko, jeśli w ogóle je ma? Czy mam się pochylić i zabawnie wypchnąć do tyłu kuperek? Wobec tego buty na obcasie odpadają? Mogę zapytać, czy można podwyższyć te rączki? Jak mam zapytać o coś, czego nazwy nie znam? Jak rozmawiać na korytarzu? Patrzeć w dół, a on niechaj zadziera głowę? Rozejrzać się za jakąś ławką? A jak nie ma ławki? Ukucnąć? Przyklęknąć? Kogo to bardziej ośmieszy - jego czy mnie? Co ze schodami? Co, jeśli jedziemy sobie, a tu nagle schody? Poprosić przypadkowego przechodnia? „Czy mógłby pan nam pomóc”? Ja mam poprosić, czy czekać aż Darek poprosi? Jeśli ja poproszę: to miło z mojej strony czy może go uprzedmiotowiłam? Czy jeśli przypadkowy przechodzień z własnej woli pyta grzecznie „pomóc pani?” kompletnie w tym pytaniu Darka pomijając, odpowiedzieć „tak, jeśli pan tak miły” czy prychnąć jak rozzłoszczona kotka? A może po prostu przechylić wózek do tyłu i powoli zjechać, tak stopień po stopniu? Czy to w ogóle możliwe? Zapytać: „Panie Darku, ja pan sądzi, czy mogłabym przechylić pański wózek do tyłu i zjechać z tych schodów czy też raczej poprosimy kogoś o pomoc?” Co z salą wykładową, w której stoły i krzesła, stoły i krzesła, stoły i krzesła? Mam odstawić któreś krzesło, żeby mógł podjechać do stołu? Mam powiedzieć „może tutaj” i odsunąć krzesło? Czy poczekać, aż sam wybierze miejsce? Czy kiedy rozwiązujemy zadania, kolejno podchodząc do tablicy, pominąć go czy nie pominąć? Zapytać, jak woli? Przy ludziach, gdy już przyjdzie jego kolej, a on będzie nerwowo czekał, pominę go czy wywołam do tablicy: „Panie Darku, ma Pan ochotę?” Czy wcześniej, żeby nikt nie słyszał: „bo widzi Pan, rozwiązujemy zadania na tablicy... czy wywoływać Pana do tablicy czy też nie, jak Pan woli?” Co z bufetem, do którego nie dojeżdża nasza super nowoczesna winda, bośmy go umieścili w piwnicy? Powiedzieć „idę po kawę, przynieść coś Panu?” A może sam wolałby coś wybrać? To jak? „Czy ma Pan ochotę wybrać się do bufetu? Czy pomóc Panu tam się dostać?” I co z kiblem, cholera, co z kiblem? Niby jest przystosowany, ale skąd mam wiedzieć, czy dobrze? „Niech Pan, Panie Darku, z łaski swojej zajrzy do toalety, czy jest funkcjonalna czy może coś trzeba zmienić?” - tak mam zapytać? Czy poczekać, aż sam do niej pójdzie (pojedzie, idiotko, pojedzie)? I zapytać potem, czy wszystko ok.? Czy o nic nie pytać? A jeśli pójdzie i się okaże, że te cholerne poręcze są nie tam gdzie trzeba i sobie nie poradzi? A jeśli się przewróci, spadnie, zrobi sobie krzywdę? Skąd mam wiedzieć, czy ten cholerny dzwonek alarmowy jest zamontowany we właściwym miejscu? Czy gdybym była facetem, łatwiej by mi było zadać te pytania? Czy ja mogę mówić, że gdzieś pójdziemy? „Proszę iść do sekretariatu”, „chodźmy do biblioteki”, „teraz trzeba przejść do sali 103”? A może „proszę udać się do sekretariatu”, „podążmy do biblioteki”? Jak gorzej: głupio czy sztucznie? Czy to możliwe, że tak bardzo boję się drugiego człowieka? Czy to nie głupie, że boję się miłego, mądrego chłopaka o ujmującym uśmiechu? Czy mogę mu o tym strachu powiedzieć? Czy mogę się przynać do tego, że nie wiem, nie umiem, że nie ćwiczyłam się w integracji, że nawet nie wiem czego powinnam się nauczyć?
Ola
cicha woda
Posty: 37
Rejestracja: 14 lip 2004, 23:23

Post autor: Ola »

O rany, to aż tyle problemów można znaleźć?! :shock: :shock: :shock:
A ja zawsze tak beztrosko
Lekter
gaduła
Posty: 211
Rejestracja: 12 wrz 2004, 10:21

Post autor: Lekter »

Należy "nie zauważać" tego, że ktoś jeździ na wózku i traktować go normalnie jak każdego innego chodzącego. Co może sam zrobić, niech zrobi sam, a trzeba pomagać tylko w tym, czego sam nie może zrobić. Wyręczanie go we wszystkim i podkreślanie na każdym kroku, że jest niepełnosprawny tylko go będzie "dołować".
Awatar użytkownika
marcia
gawędziarz
Posty: 50
Rejestracja: 24 sie 2004, 17:43
Lokalizacja: ??d?

Post autor: marcia »

Agnieszko, moja rada - wyluzuj , nie przejmuj się takimi drobiazgami . Tak to są drobiazgi , które wyolbrzymiłas do rangi problemów. Pozwól mu czuć się jak każdy inny człowiek. Jak nie wiesz jak się zachowac przy nim w różnych momentach to sobie z nim o tym pogadaj.
Awatar użytkownika
equinox
dozorca
Posty: 854
Rejestracja: 14 kwie 2004, 00:00
Lokalizacja: LESZNO

Re: hipotetyczne zagadki życia codziennego

Post autor: equinox »

agniecha pisze:Czy to możliwe, że tak bardzo boję się drugiego człowieka? Czy to nie głupie, że boję się miłego, mądrego chłopaka o ujmującym uśmiechu? Czy mogę mu o tym strachu powiedzieć? Czy mogę się przynać do tego, że nie wiem, nie umiem, że nie ćwiczyłam się w integracji, że nawet nie wiem czego powinnam się nauczyć?
Witaj Agniecha
Przede wszystkim nie bój się niczego jeśli jest mądry nic go nie ździwi niczym go nie urazisz a na pewno mile zaskoczysz!!! nie myśl gdzie usiąść gdzie stanąć nie blokuj się!!! szkoda czasu pytaj rozmawiaj
bądź sobą !!!! to wszystko. Niczeo nie kryj nie udawaj to potem ciągnie się dalej i dalej [ AUTOPSJA ]

pozdrawiam equinox
pedro
gawędziarz
Posty: 85
Rejestracja: 21 kwie 2004, 20:25
Lokalizacja: ?l?sk
Kontakt:

Post autor: pedro »

Kwestia pomocy, jak spytać, jak zaproponować, jak zareagować, czy czekać aż sam poprosi, czy może samemu się zaoferowaćW?? pytania bez odpowiedzi, najlepiej zostawić to temu "zmotoryzowanemu", to on w zasadzie powinien nauczyć się prosić o pomoc i nauczyć instruować tych co pomagają. Nie ma nic gorszego niż rzucająca się grupa ludzi do pomocy, każdy chce pomóc, a nikt w zasadzie nie wie jak. To ON powinni przede wszystkim nauczyć się żyć w nowej rzeczywistości, nauczyć się prosić i uczyć. Bo ludzie chcą pomagać, tylko nie zawsze to potrafią i nie zawsze odważą się zaproponować. Czasem ciężko jest udawać normalność z ON, może lepiej nie udawać?
agniecha

Post autor: agniecha »

Czy rzeczywiście trzeba czekać, aż drugi człowiek poprosi o pomoc? Kiedy zimą zamarzają zamki mojego samochodu, parkingowy sąsiad mówi „mam odmrażacz, chce pani?”. Nie czeka, żebym zapytała „przepraszam, czy ma pan może odmrażacz?”. Kiedy miałam grypę, syn sąsiadów zapukał do drzwi, żeby zapytać, czy nie trzeba zabrać psa na spacer. Nie czekał, żebym to ja zapukała i poprosiła „czy mogliby państwo wybiegać mojego psa”. Kiedy rozwaliłam samochód i załatwiałam formalności w PZU, przyjaciel zaproponował „pójdę z tobą, to może mniej się będziesz denerwować, co?”. Nie musiałam prosić „poszedłbyś ze mną”. Kiedy nieumiejętnie parkuję, lubię gdy parkingowy wrzeszczy „pomóc?!”, bo nie zdobyłabym się na to, żeby go poprosić „czy mógłby pan mi pokazać, ile jeszcze mam miejsca z przodu?”. Nie lubię prosić o pomoc. Jeśli jest mi ona potrzebna, chciałabym, żeby ludzie wokół mnie domyślili się tego i zapytali. Nie lubię prosić o pomoc. Myślałam, że nikt nie lubi. Czy naprawdę, Pedro, mam czekać aż zostanę poproszona? Czy niepełnosprawni odbierają świat do tego stopnia inaczej, że pytanie „czy pomóc?” może zostać źle odebrane? Przecież bez zastanowienia zadajemy to pytanie dziecku, które niezdecydowane stoi przed ruchliwą jezdnią; zagubionemu emerytowi w banku, który nie wie jak pobrać magiczny numerek; kobiecie, która w markecie przy kasie usiłuje zapanować nad koszykiem zakupów i trójką rozkrzyczanych dzieci. Czy wszyscy mamy nauczyć się prosić o pomoc? Dlaczego mam nie zauważać tego, że ktoś potrzebuje pomocy? Dlaczego, Lekter, mam „nie zauważać” tego, że ktoś jeździ na wózku? Wózek często jest nieważny, tak samo jak nieważny bywa wzrost, tusza, kolor włosów, alergia na kocią sierść czy czas osiągany w biegu na setkę. Ale są przecież sytuacje, w których niewysocy nie sięgną, wysocy walną łbem w nietypowo niską futrynę, tęgim będzie ciasno, chudzi nie znajdą odpowiednich spodni, alergicy dostaną kataru, biegnący zbyt wolno nie złapią autobusu, wózkowicze napotkają schody. Wtedy to wszystko jest ważne.
Awatar użytkownika
agusia
cenzor
Posty: 895
Rejestracja: 13 kwie 2004, 16:53
Lokalizacja: Lipno

Post autor: agusia »

A mnie wydaje się , że miło jest być zauważanym przez innych nie tylko jako "jeżdżący wózek" ale jako normalny człowiek. Ja staram się traktować mojego męża tak jak przed wypadkiem i często łapię się na tym że mówię do niego chodź ze mną..., idź tam... Bałam się że go tym urażę, ale okazuje się że nic bardziej błędnego.
Często osoby poruszające się na wózku nie chcą same prosić o pomoc, starają się być bardzo samodzielne, czasami aż do przesady.
Nic nie szkodzi zapytać czy taka osoba nie potrzebuje pomocy, najwyżej odmówi.
jaksu
papla
Posty: 141
Rejestracja: 02 lip 2004, 21:35

Post autor: jaksu »

Witaj Agniecha!
Ekspertem, to ja nie jestem i najwięcej oczywiście mają do powiedzenia ci, którzy poruszają się na wózkach, ale ja jestem zdania, że ów Darek jest facetem, jak każdy inny. Nie przebiera nóżkami i może nie robi czegoś tam jeszcze. Ale ogólnie zapewne należy traktować Go normalnie. Jak idziesz z kumplem ulicą, to idziesz obok, prawda? Jeśli gdzieś jest ciasno, to na chwilę idziecie gęsiego. Nie widzę powodu, by w tym przypadku miało być inaczej. Skoro na co dzień sam kręci kółkami, to idąc z Tobą też będzie nimi kręcił - tak samo jak Ty przestawiasz nogi. Dlaczego miałabyś Go pchać? Jeśli będzie potrzebował pomocy, zapewne o nią poprosi i zapewne powie Ci, w jaki sposób to zrobić. Nie zawracaj sobie głowy takimi rzeczami, bo zamienisz się w kłębek nerwów :), no a przede wszystkim zatracisz spontaniczność i taka znajomość ani dla Ciebie, ani dla Niego nie będzie przyjemna.

Jeśli chodzi o rozmowę na stojąco czy siedząco - to też zależy od sytuacji. Ja mam 159 cm wzrostu, więc wiem, jak to jest przez długi czas zadzierać głowę (zwłaszcza, że lubię facetów cokolwiek wyższych :D ) - wolę z kimś wyższym rozmawiać na siedząco, ale nie ma co stwarzać sztucznych sytuacji. Normalnie - jest miejsce do siedzenia, to się siada, nie ma - to się stoi. No, tego jeszcze brakowało, żebyś klękała przed facetem!!!! :lol:

Gdybyś stała na korytarzu z kumplem, który na przykład właśnie odrabiałby zadanie domowe i nie mógłby pójść do baru, a Ty byś się tam wybierała, to co byś zrobiła? Pewnie byś zapytała, czy coś mu przynieść, prawda? Może ktoś mnie poprawi, ale ja osobiście zachowałabym się w taki sposób, gdybym miała do czynienia z kimś na wózku. Przecież tu chodzi o spontaniczny kontakt, bez rozpatrywania, co należy zrobić. Dość marnie widzę opcję zjeżdżania po schodach po wafelka ;)

O toaletę to w ogóle nie wiem, czemu się martwisz. No, chyba że jesteś odpowiedzialna za stan techniczny budynku, czy coś w tym stylu :) . A ogólnie, to jak będzie miał taką potrzebę, to sobie poradzi, a jeśli nie poradzi sobie sam, to zapewne znajdzie inne rozwiązanie. Sądzę, że Ciebie raczej nie poprosi o pomoc w tym przypadku ;)

Jeśli chodzi o słówka: pójść, pojechać.... Wiesz, z wózkowiczami mam do czynienia od nastu lat i tylko jeden chłopak nagminnie używał słowa "jechać", co wcale nie przeszkadzało mi w używaniu słowa "iść". Co to za różnica????? No, może gdyby się trafiło na kogoś bardzo, bardzo przewrażliwionego (co trudno mi sobie wyobrazić)... chyba raczej nie ma powodu, dla którego powinnaś się zadręczać takimi bzdurami :)

Nie zachowuj się ani głupio, ani sztucznie. Zachowuj się normalnie. Tu nie ma co wydziwiać. To po prostu facet.
Czy należy się Go bać????? Well..... rzeczywiście ma ujmujący uśmiech? No, to już Ty musisz wiedzieć, czy się bać;) ? Z facetami różnie bywa, ale czy się ich bać..... :?:

Wyluzuj, bądź sobą - to powinno wystarczyć.

Życzę Ci miłych spotkań, interesujących rozmów itp, itd. :)
Pozdrawiam
Jaksu
jaksu
papla
Posty: 141
Rejestracja: 02 lip 2004, 21:35

Post autor: jaksu »

No, Panowie - teraz macie pole do popisu. Korygujcie :wink:
jaksu
papla
Posty: 141
Rejestracja: 02 lip 2004, 21:35

Post autor: jaksu »

Aha! A co do tej pomocy... na to chyba nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Dużo zależy od osoby i od sytuacji. Pewnie można nieraz zapytać. Ale może niekoniecznie narzucać się ze swoimi dobrymi chęciami z częstotliwościa co pięć minut :)

Jak się już kogoś trochę pozna, to się wie, czy można zapytać i kiedy. Daj sobie trochę czasu. I pozwól też sobie czegoś nie wiedzieć. Nie musisz być wszechwiedząca :P
Całe życie się uczymy - no, to pewnie jeszcze sporo się dowiesz :wink:

Trzymaj się ciepło:)
Jaksu
pedro
gawędziarz
Posty: 85
Rejestracja: 21 kwie 2004, 20:25
Lokalizacja: ?l?sk
Kontakt:

Post autor: pedro »

Agniecha, Jaksu ma duzo racji w tym co pisze. Za duzo sie przejmujesz i nad zbyt wieloma pytaniami starasz sie przeszkoczyc. Mysle, ze jak tak bardzo chcesz wiedziec jak sie zachowywac w takich sytuacjach, to na dzien dzisiejszy zachopwujesz sie sztucznie wobec niego i sama sie meczysz nie radzac z sytuacjami. Przez to chyba obojgu Wam nie jest czesto milo w czasie spacerow czy spotkan. Jak dla mnie, jestem tetra i jak spotykam ludzi, ktorzy na sile chca sie dostosowac do mnie czuje sie zle, czuje dyskomfort tego ze nie zachpowuja sie normalnie. Moze wlasnie najwazniejsze jest aby kazde z Was zachpowywalo sie jak to robi na codzien, choc w poewien sposob nie jest to codzienna sytuacja. Skoro jest waski chodnik to proponuje isc pierwsza przez ten kawalek, fajnie jest patrzec na kobiece posladki :D Jesli zalezy Ci na tym kontakcie badz poprostu taka jak na codzien, co z tego ze przez przypadek powiesz np. "chodz", nie mysl od razu ze urazilam go pewnie i jakos musze to poprawic. Poprostu rozmawiaj jakby nigdy nic sie nie stalo, jakby ten facet byl zwyklym zdrowym gosciem. Moze to ciezkie przestac zauwarzac problemy, ale z drugiej strony zauwarzanie ich i probowanie je przeskoczyc na sile powoduje ze wszystko jest sztuczne i nienaturalne. Pytaj jesli uznasz, jak to powiedziala Agusia, najwyzej odmowi. Z czasem nauczycie sie wspolzyc ze soba, jak na razie sie poznajecie i nie ma po co starac sie unikac trudnych sytuacji. Dzieki wlasnie trudnym sytuacjom dwoje ludzi sie do siebie zbliza.
Lekter
gaduła
Posty: 211
Rejestracja: 12 wrz 2004, 10:21

Post autor: Lekter »

agniecha pisze: Dlaczego mam nie zauważać tego, że ktoś potrzebuje pomocy? Dlaczego, Lekter, mam „nie zauważać” tego, że ktoś jeździ na wózku?.
Ja sam od kilku lat jeżdżę na wózku. Nie chodziło mi o to, żeby nie „zauważać” tego, że ktoś potrzebuje pomocy, bo wtedy trzeba pomóc. Chodziło mi o to, że gdy może coś sam zrobi bez czyjejś pomocy to niech zrobi to sam, np., jak jedzie po równej, utwardzonej drodze i nie sprawia mu to żadnej trudności to, po co masz go pchać, do ubikacji też sam może pojechać o ile po drodze niema żadnych schodów, wysokich progów i drzwi są odpowiednio szerokie. Trzeba „zauważać” wózek wtedy, gdy czegoś sam nie może zrobić, np., gdy musi wjechać pod górkę, przejechać przez krawężnik, czy wysoki próg albo schody, gdy niema windy i w takich przypadkach nie trzeba czekać aż sam poprosi o pomoc, tylko samemu ją zaoferować.

A co do tego czy powiesz „chodź” czy „jedź” to niema znaczenia, ja z przyzwyczjenia częściej mówię „idę” niż „jadę”.
Ola
cicha woda
Posty: 37
Rejestracja: 14 lip 2004, 23:23

Post autor: Ola »

Jeżeli widać, że ktoś ma problemy i sobie nie radzi, to spytanie, czy pomóc wydaje mi się zawsze sensowne.
Odnośnie schodów to przyznam się, że czasem, jak mi się nie chce prosić o pomoc, a mam np. zejść z peronu, to staję przed tymi schodami, patrzę i ZAWSZE pojawia się ktoś chętny do pomocy. :)
Ale drażni mnie, jak ktoś podbiega, nie pyta, tylko wręcz narzuca się z pomocą. Często jest to niepotrzebne, albo nieumiejętnie zrobione, bo taki ndgorliwiec nie da sobie nic powiedzieć.
Wydaje mi się, że gdyby ktoś co chwilę pytał mnie, czy mi pomóc, czułabym się, jak jakaś ofiara.

Znam jednego przewrażliwionego, ale takich szczegółów, jak "chodź", czy "jedź" nawet on się nie czepiał
agniecha

Post autor: agniecha »

Dzięki za wszystkie rady. Może rzeczywiście wszystko okaże się takie proste i zwyczajne, jak piszecie.
ODPOWIEDZ