Srednia życia?

Tu można pisać na każdy temat.

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Mantis
gaduła
Posty: 222
Rejestracja: 26 gru 2005, 01:42
Lokalizacja: Pozna?

Post autor: Mantis »

Jeszcze siedzę więc napiszę.

Jeśli chodzi o odszkodowania to mam konkretny przypadek na myśli. Nie wiem czy pamiętasz głośna była sprawa w Poznaniu gdzie mieszkam chłopaków którzy nie zatrzymali się do kontroli przez policjantów. Zostali ostrzelani i jeden zginął a drugi siedzi na wózku.

I teraz gdzie tu sprawiedzliwość gdzie życie tego co zginął zostało wycenione na jakieś 200 tys zł. (Poszli z policją na ugodę)

Natomiast koleś co przerzył z tego co pamiętam dostał 900 tys zł i 2 tys renty co miesiąc.

I czy to jest sprawiedliwe?

Inni nie mieli "szczęścia" bycia postrzelonymi tylko są na wózkach z takich czy innych powodów. Poza tym czy śmierć (traktując uszczerbek na zdrowiu 100%) jest mniej warta niż inwalidztwo.

Do tego z pewnych źródeł wiem że koleś ma jedną furę a teraz kupił bemkę żeby się bujać po mieście. Z tego co wiem to pieniądze miały być na zniwelowanie różnic w życiu a nie na podwyższanie statusu (takie było uzasadnienie takiego wysokiego odszkodowania).

I z tegop powodu mnie takie przypadki wkurzają.
Nie twój mnie absolutnie nie wkurza. Gdyby nie renta po ojcu miałbym podobną a tak mam wypracowaną przez niego i mam 1000zł a i tak musże dorabiać bo moja matka też jest na rencie i ma taką jak ty. nie mniej nie narzekam bo jakoś sobie daję radę. Wkurza mnie natomiastpodejście sądów które lekką ręką wydają pieniądze podatników a więc także moje (odszkodowanie zapłaciła polcja)

za to odszkodowanie mogło żyć bez problemu kilka a nawet kilkanaście osób niepełnosprawnych i dlatego mnie to wkurza.


A co co popisywania. Nie ja nie popsiuję się w idotyczny sposób. Jak chcę komuś zaimponować to mogę sobie iść podtrzelać na strzelnicę albo pograć z kimś w coś by pokazać że jest się lepszym a nie jeździć na wariata lub skakać na główkę do wody. To kretynizm.

Dlatego ostro do takich osób podchodzę bo sami są sobie winni a potem sieją lament. Jak się coś zrobi to trzeba brać za to odpowiedzialność.

Jak będziemy podchodzić tak jak Ty to dojdziemy do wniosku że przestępców też powinno być nam żal bo przecież raz coś ukradli ale ich złapali. Albo alimenciarzy, chcieli się zabawić poszli do łóżka i się urodziło dziecko no trudno bywa.

Nie nie tędy droga jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B.

Dlatego nie żal mi takich osób.

Żal mi osób które były o niewłaściwej porze w niewłaściwym czasie jak np tych kolarzy co teraz na nie samochód wpadł. To nie była ich wina apewnie kilkoro będzie niepełnosprawnych. To jest właśnie problem i takim należy pomagać w pierwszej kolejności bo nie zrobili tego z głupoty.

Co do otrząsania sie z wypadku. To nie ma kryterium ile ale myślę że po kliku latach powinno dotrzeć do pacjenta żejest jak jest i się nie zmieni. Choć czytając to forum dochodzę do wniosku że żeniktórzy nie godzą się z tym nigdy. Większość (przynajmniej z mego doświaczenia) dochodzi po kilkunastu miesiącach lub kilku latach do siebie (czytaj stanu emocjonalnego umożliwiającego normalną egzystencję).


Czy od urodzenia niepełnosprawny ma lepiej mi się wydaje że nie. Ma inaczej.

Owszem nie ma porównania z sprawnością ale ma w pamięci upierdliwość dzieciaków w szkole i dyskryminacji z powodu wózka. Ma też żal że nigdy nie spróbował i nie spróbuje jak to jest.

Pełnosprawny po urazie (jeśli wypadek zdarzył się po szkole) nie miał nieprzyjemności bycia "innym" za młodu. Poza tym jeśli uraz ma w wieku 20-30 lat powiedzmy czy po okresie młodości zawsze może powiedzieć "No cóż co użyłem to moje".

Może niepełnosprawnemu od urodzenia łatwiej to zaakceptować bo dorasta z tym przez lata. Ty masz chorobę od kilku lat ja od 30 może większy staż powoduje że łatwiej przełknąć tą gorzką pigułkę. Lecz jeśli myślisz że człowiek nie miał nigy żalu do losu że jest jak jest to się mylisz. Właśnie w wieku nastu lat do 20 ma się największy żal. To wtedy zapraszają na imprezy. chłopaki oglądają się za dzieczynami i na odwrót. Niestety za Tobą nikt się nie obejrzy. Jak się ma 25 lat to już się patrzy innymi kryteriami i ta różnica się zaciera. Jednak oboje zostaniemy do konca życia kalekami (specjalnie użyłem tak mocnego słowa).


Myślę że to temat na troszkę inną dyskusję. bo tutaj mieliśmy mówić o długości życia.
Zapraszam na portal tylko dla osób na wózkach założony i prowadzony przeze mnie http://www.wozkowicze.pl
Gość

Post autor: Gość »

Masz racje Mantis, nie patrząc kiedy komu i dlaczego zostaniemy Kalekami, nasze życie się już na pewno na lepsze nie zmieni.
Nie widzę też sensu porównywać kto ma lepiej, a kto gorzej ( w sensie urodzenia a nabycia niepełnosprawności ) bo punkt patrzenia będzie zależał od punktu siedzenia. Może łatwiej o tyle, że przygotowując się do dorosłego życia wybiera już i kształci się w danym kierunku, który umożliwi mu / jej wykonywanie wyuczonej pracy. Wiesz nie chodzi mi tylko o siedzenie na wózku, ale o utratę wzroku, brak kończyny, wrodzony, a nabyty itd.
Jeśli chodzi o przypadki te dwa które opisałeś, to faktycznie można się wkurzyć. Można pomyśleć, żę szkoda że nie zostałam postrzelona, czy potrącona przez znaną osóbkę, polityka itd, taka osoba ma na pewno lepiej, bo choćby finansowo co ważne jest przy niepełnosprawności ma lepiej. Lepiej finansowo znaczy o jeden wielki kłopot mniej w tym głupim życiu na wózku.
Tak jak napisałeś, że jedni szybko uczą się żyć na wózku, a inni i całe życie mogą tego nie zaakceptować- ja myślę , że właśnie całkiem możliwe, że należę właśnie do tej grupy osób. Niestety to jeszcze bardziej utrudnia życie, niby to wiem, a jednak nie umiem zmienić swojego nastawienia do siebie na wózku.
Im więcej widzę wokół siebie sprzętu rehabilitacyjnego i wszystko dzięki czemu egzystuję tym bardziej jestem na siebie zła, że coś takiego mi się stało, chociaż nie miałam na to żadnego wpływu, nikt w wypadku nie zawinił, jakby tak miało się stać. Widzisz niby wszystko rozumiem, a mi się nie udaje.
Jednak jeśli wrócić do dyskusji o długości życia, to kiedy sporadycznie ale widzę starszą osobę na wózku i sobie pomyślę, że za ileś naście lat tak nadal będę, że to nie minie, że jeszcze tyle lat przede mną a skutek będzie taki jak widzę, to najlepiej bym samobójstwo z miejsca popełniła.
Nie żeby źle dana osoba wyglądała na tym wózku, po prostu odnoszę i przenoszę to na siebie, na to co mnie czeka, ile lat jeszcze w takim zawieszeniu trzeba będzie żyć, nie dość że teraz jest się uzależnionym od wielu osób, to co będzie kiedy osiągnę jakiś tam wiek. Nie wyobrażam sobie tego, a jak pomyślę to odechciewa mi się wszystkiego.
Gdziesś czytałam, że osoby na wózkach żyją 10-15 lat krócj, ale biorąc chyba pod uwagę średnią wieku, ale ta średnia jaka to jest, od czego zależy to 10-15 bo mi się wydaje, że chyba zależy to jeszcze ile kto siedzi na wózku bo chyba nie można porównać osoby która na wózek usiadła mając 20 lat do tej która usiadła mając 50 bo wg tego wskaźnika powinna za niedługo umrzeć.
Jednak nigdy nie widziałam osoby tetra starszej niż on chyba ma 47 lat, a rozglądałam się i szukałam. Czy ktoś z Was wdział tetrusa w wieku około 60 lat? Jeśli tak to nich napisze.
Mantis teraz rozumiem w większości co chciałeś powiedzieć. rozumiem też że kiedy mówi się A to trzeba iść dalej konsekwentnie, jednak psychika płata nam takie figle.
Co mnie bardziej wkurza, to to, że ktoś np jechał napity miał wypadek wyrąbał w drzewo a i tak odszkodowanie dostanie, ale świat był, jest i będzie niesprawiedliwy, nawet nie patrząc już na niepełnosprawność ,ale choćby dzieci w Etiopii i te grubaski w USA.
Tak głupio jest on już stworzony i chyba pozostaje nam się tylko z tym spróbować pogodzić, co nie oznacza, że nie możemy napisać tego co nas wkurza.
Awatar użytkownika
Mantis
gaduła
Posty: 222
Rejestracja: 26 gru 2005, 01:42
Lokalizacja: Pozna?

Post autor: Mantis »

Widzisz możemy to widzieć ale nie musimy tego akceptować (tzn. niezpsarwiedliwości).

Co do wieku bo jakby wracajć do tematu. To tetrusa nie wiem czy znam w takim wieku musiałbym się zastanowić. Ale np osób z moją chorobą tez chyba znam tylko taką co ma lat 37 może a nie więcej.

Pytanie czy nie jest to spowodowane rozwojem medycyny? Przecież 40 lat temu osoby po wypadkach i z urazem rdzenia pewnie tak dobrze nie operowano i neurolodzy nie mieli takich możliwości i pewnie większość umierała.

Sądzę tak też po swojej chorobie. O mnie matka nie wiedziała że taki się urodzę (przecież 30 lat temu nie było nawet USG) a teraz nie dość że jest profilaktyka (między innymi po to przyszłe matki biorą kwas foliowy) to jeszcze są możliwości operacji prenatalnych (jeszcze w łonie matki).

Wiesz w takich wypadkach to człowiek ma żal do losu że nie urodził się teraz bo zapewne bym chodził o kulach w wyniku operacji. Ale operacje trzeba robić u dzieci a nie dorosłych. W Stanach ponoć 90% osób z przpukliną może chodzić (przynajmniej o kulach).

No ale cóż te osoby za kolejne 30 lat mogą mieć żal że będzie np z medycznego punktu widzenia jeszcze lepiej.

Dlatego sądzę że średnia zależy od statusu społecznego bo ktoś kto ma kasę będzie się częściej rehabilitował i miał dostep do bardziej specjalistycznych możliwości medycznych. Z pewnością ten sam tetraplegik czy paraplegik w USA będzie żył dłużej niż na Ukrainie czy w Rosji.

Ale myślę że średnia długość życia wśród niepełnosprawnych też się wydłuża, podobnie jak u pełnosprawnych osób.
Zapraszam na portal tylko dla osób na wózkach założony i prowadzony przeze mnie http://www.wozkowicze.pl
Awatar użytkownika
Motylek
milczek
Posty: 13
Rejestracja: 22 mar 2008, 19:54

Post autor: Motylek »

jestem za Dorotka,Dorotko, respect :) dzieki za ''obrone'' :)
Gość

Post autor: Gość »

masz rację Mantis, że pewnie się wydłuża.
Status materialne- na pewno ma znaczenie, choćby ze względu na dostępność dzięki pieniądzom do lepszych ośrodków rehabilitacyjnych. niestety świat opiera się na pieniądzu, kto ma więcej ten ma lepiej. Ktoś po wypadku nie móglby sobie pozwolić na takie życie jakie miał Ch. Reeeve. na pewno nie było mi łatwo, ale w całej tej niepełnosprawności póki żył , prawdopodobnie wychodził częściej z domu niż ja. W sumie na pewno, bo ja wychodzę może raz na 2 tyg i to dlatego, że muszę udać się do lekarza. Ostatnio nawet na dłużej wyszłam bo jak o 10 rano to wróciłam o 23, ale trafiłam na OIOIM , więc nie wiem czy to się liczy, ale ktoś powie, że chociaż byłam poza domem.
Tak jak napisałeś Mantis, teraz zabiegi robi się jeszcze dzieciom w łonie matki, ostatnio nawet oglądałam dokument na ten temat. Patrząc na to, a próbując się wstawić w twoje położenie mnie krew zalałaby z nerwów, niby 30 lat to nie tak wiele, a dla Ciebie to AŻ 30 lat, bo jak napisałeś chociaż o kulach. Ja ostatnio kilka dni temu powiedziałam, że jak już muszę jeździć na tym cholernym wózku to chciałabym chociaż żyć bez tego cholernego bólu i jako tako oddychać. Na szczęście teraz mam respirator i już jedno jakoś jest opanowane, chociaż fotek sobie ni robię, ani jak leżę, ani z respiratorem, chociaż to pewnie przyniosłoby mi "zysk", gdybym umieściła to na swojej stronie i może wtedy jakoś inaczej wpływałyby pieniążki na subkonto. Jednak jakoś nie potrafię, a wręcz ostatnio unikam zdjęć. Wiem, że taki coś chwyta za serce, położyć się, uśmiechnąć lekko, pokazać respirator. Jak to mówią " jak masz miękkie serce to musisz mieć twardą dupę" jak nie mam ani tego ani tego , dlatego zawsze będę się określała jako Looser, ale to już inna historia.
Wracając do Twoich przemyśleń Mantis, czy to wrodzone, czy nabyte, to mnie k... bierze kiedy widzę właśnie tak jawną niesprawiedliwość , nie dość że losu , to jeszcze ludzi ( mam na myśli tu są dy i inne instytucję, które z atakującego zrobią ofiarę).
Jak napisałam cały świat jest niesprawiedliwy, patrząc na ludzkie cierpienia, dyskryminacje rasowe lub inne , bo ktoś jest taki czy owaki, na podziały społeczne, i najgorsze, na brak solidarności wśród osób niepełnosprawnych. W tym przypadku w ostatnim roku bardzo się to uwidoczniło, ja sama na własnej skórze to odczułam i stwierdziłam, że nie trzeba tej niesprawiedliwości daleko szukać jak wśród nas nie ma jedności, nie ma wzajemnej pomocy, tylko wybiórcza. Nie oceniam tutaj oczywiście forum i dyskusji na temat wózków, bo ile osób tyle opinii, ale gdzie indziej dało się to zauważyć i nie tylko ja to odczułam.
Nie wiem Mantis jak to jest myśleć nawet, że tego czy tamtego nigdy nie doznałam i nie doznam, bo przyznam się Tobie, że myślałam nad tym ostatnio jak napisałeś i powstał ten temat z którego zboczyliśmy , ale czasem tak musi być i nie jest to wcale złe przecież. W każdym razie starałam się wczuć jakoś w Twoje myślenie ( sposób ), bo w sytuacje to głupie powiedzenie bo tego nikt nie może zrobić, ale chociaż spróbować pomyśleć , ale przyznam się Tobie, że jest mi za ciężko, bo ja faktycznie użyłam chociaż 1/20 życia nazwijmy to normalnego życia, a ON od urodzenia, nie miała jego namiastki. ktoś może napisać lub powiedzieć, że takie jak prowadzisz jest normalne , ale to nie prawda, bo zawsze byłeś czymś ograniczony, tak jak ja teraz, nawet godziną wypicia ostatniego kubka herbaty. Pamiętania aby jeździć zawsze ze słomką , bo inaczej już nie wypiję niczego, a jeśli ktoś w miejscu publicznym miałby mi pomagać to wolałabym nie wypić , bo to dla mnie uwłaczające. być może dla kogoś innego nie. W tym momencie wracamy do punktu kiedy napisałeś, że jedni nauczą się żyć z niepełnosprawnością w kilka miesięcy a inni jak ja nie nauczą się całe życie, bo nawet nie mam na to ochoty, nie żebym była masochistką - to wynika zupełnie z czego innego, ale tak się zastanawiam, aby nie rozpisywać się za wiele i nie zanudzać , czy wśród osób niepełnosprawnych od urodzenia też są te problemy, bo rozgraniczam tutaj problemy , które przychodzą z czasem , kiedy zaczynają się pierwsze miłości itd, pomijam te sytuacje, ale chodzi mi o całokształt życia, czy osoba od urodzenia niepełnosprawna może być w takiej sytuacji jak ja, że mimo że czasem i chciałaby coś nie pozwala na to.
Najgorszą chyba sprawą i ceną jaką płacą osoby niepełnosprawne , a szczególnie te na wózku, a im bardziej poszkodowana tym jeszcze większą, ale cenę którą jest brak możliwości założenia własnej rodziny. Od taki prosty i łatwy sposób, W tym roku skończę 31 lat, jest portal " nasza klasa", są znajomi z którymi dorastałam, chodziłam do szkoły itd itd, teraz większość jest pożeniona, są mężatkami, , 60% lub więcej, nie robiłam statystyki , ale ma jedno dziecko, pracuję, mają jakieś marzenia, cele, Po prostu mają swoje rodziny. Wtedy patrzę na siebie i co widzę, wózek, respirator, full tabletek, i wyro w którym spędzam wiele czasu.
Czy ktoś z Was ma taki sam sposób myślenia, oczywiście jeśli będzie chciał się do tego przyznać.
Teraz jednak spróbuję zasnąć ponieważ wcześniej jak prawie co noc, bóle nie pozwalały
Przyjemnego weekendu wszystkim życzę :!: :)
To oczywiście ja D. B
Awatar użytkownika
Mantis
gaduła
Posty: 222
Rejestracja: 26 gru 2005, 01:42
Lokalizacja: Pozna?

Post autor: Mantis »

Hej Dorotko.
Ujął mnie twój post. Widzisz chyba jesteśmy w tym samym wieku (rocznik 77) przeczytałem całośc i niewiem czy odpisze na wszystko co zawarłaś ale postaram się albo choć odpisac na atmosferę jaką czuję w środku.

Jesli chodzi o Niepełnosprawnych od urodzenia to oczywiste że wkurzało mnie że chłopacy w moim wieku mają laski, miłość, seks, balangi itp. No cóż jak się ma lat 18 czy 25 to się takich rzeczy oczekuje. Też bywało że człowiek płakał w poduchę z bezradności. Szczególnie jesli dziewczyna Ci mówi że nie chodzi o niepełnosprawność ale zostańmy przyjaciółmi. To boli jak jasna cholera. Mało tego boli nie szczerość bo miałem osobiście sytuację gdy było wprost powiedziane bez owijania w bawełnę że nie i już (nawet bez wyjasnień czy choroba czy nie) i to naprawdę mniej boli bo nie ma domysłow. Ja np. kiedyś sobie zakładałem że jak nie znajdę kobiety do 30 to pójdę do agencji z panienkami. Może to dziwne określenie sobie limitu ale stwierdziłem ze wcześniej nie bo czułbym że się "zeszmaciłem" że musze za coś płacić. Że mnie już nie stać bym sobą kogoś zainteresował.

To były takie rozterki wieku niedojrzałego choć nie uważam że teraz jestem w pełni dojrzaly. ale dlaczego o tym za chwilkę.

Te miłostki itp. były i już teraz stało się inaczej. W tym roku minie 5 lat jak jestem z dziewczyną. Zrobiłem jak radził mi mój kolega który był moim opiekunem na jednym z turnusów. W dziewczynach niepełnosprawnych też zauważałem kobiety zdolne do żeycia ze mną. Pech czy szczęście polega na tym że była bliska osoba którą traktowałem jak siostrę (której nigdy nie miałem) a którą znałem chyba od 8 roku życia (i szczerze do chyba 23 roku zycia nie lubiłem :-) ). teraz jesteśmy razem.

Ale tutaj ejst moja niedojżałość. Nie umiem podjąć tej decyzji by być na całe życie nie zaręczylismy się jeszcze. Poprostu nie wiem. Boję się że to się nie może udać. Na razie mieszkamy Razem. Ona choruje na rdzeniowy zanik mięśni i też jeździ na wózku jak ja. Wiem że stan zdrowia z czasem jej się pogorszy i to może jest przerażające. Wiesz ale z drugiej strony mając osobę pewłnosprawną też nie wiesz czy nie ulegnie wypadkowi itp. Mówię na razie nie jestem gotowy do takiej decyzji choć 5 lat to szmat czasu. Ale wychodze też z założenia że pobierać się dla samego pobierania czy oświadczać tylko by się nazywało to bez sensu. To powinno pociągać za sobą wspólne zamieszkanie a na razie nie ma takich możliwości.

Ale to wrzuciłem prywatę choć teraz powiem że też jak patrzę na portal Nasza klasa to mam odczucia jak ty ż coś umyka i czas ucieka. Z drugiej strony mówię sobie że oni mają zajęcia ja nadal jestem w jakiś sposób wolny. Wiem że raczej nie będziemy ze wzgledów zdrowotnych starać się odzieci więc to tez jakiś minus bo człowiek chciałby po sobie pozostawić coś na tym świecie. tak to prblemy egzystencjalne.

Ale dlatego rzuciłem sie w wir pracy i działań w stowarzyszeniach (moja dziewczyna jest w jednym skarbnikiem ja członkiem zarządu, a dodatkowo dzialam jeszcze w innym). Wiesz wtedy człowiek nie myśli o problemach tylko działa. I bardziej docenia wolny czas z bliskimi bo ma go mało. Cieszę się że zdrowie mi na to pozwala i jest taka możliwość.

Nie wiem co porabiasz w domu ale może też powinnaś rzucić się w wir jakichś zajęć choćby poprzez internet. Tak myślę że Piotr Pawłowski poza tym że nie musi mieć respiratora też ma nie lekko.

A co do slomek w szklance :-) skąd ja to znam moja druga połówka ciężkiego kubka nie uniesie czy butelki z piciem więc noszę zawsze paczkę słomek w swojej torbie i już nie raz w pubie "życie nam uratowały".

Głowa do góry moze też znajdziesz swoją drugą połówkę. Grunt z uśmiechem iść przez życie mimo przeciwności.
Zapraszam na portal tylko dla osób na wózkach założony i prowadzony przeze mnie http://www.wozkowicze.pl
Gość

Post autor: Gość »

Dziekuję mantis za te wszystkie słowa, i gratuluję wszystkiego co osiągnąłeś.
Twierdzisz, że twoja postawa jest niedojrzała. Ja uważam wręcz odwrotnie , poprostu twardo " stąpasz po ziemi" i wiesz, że małżeństwo to nie tylko przyjemne chwile ale i obowiązki. Już kiedyś myslałam nad tym, że patrząc przyszłościowo, większe szanse na przetrwanie ma związek ON z ON, a najlepiej jak o jeszcze podobnych schorzeniach mam na mysli tu wózek i tu wózek, albo proteza+ proteza, moze to brzydkie takie sprowadzanie czlowieka do rzeczy ,ale daze do tego, ze w koncu bardzo czesto zdarza sie ze osoba sprawna jednak nie wytrzymuje presji , za wiele obowiazkow, za wiele wyrzeczen, za malo fantazji seksulanej w lozku bo ON a juz wogole na wozku ma te rzeczy utrudnione, a jednak kiedy zwiazesz sie z osoba na wozku nie wazne juz czy para z tetra, czy dwa para , dobrze, zeby jedno bylo silniejsze, ale w kazdym razie nie odejdzie tak szybko, bo bedziecie stawnoic pare jak osoby zdrowe, bo wasze zycie , przeszkody ktore trzeba pokonac beda takie same, dla porownania np jak dla mnie wsrod osob zdrowych, malzenstwo nie ma samochodu i dojezdzaja do pray autobusem do ktoregp maja 3 km, obydwoje idac zima zmarzna, dla odbydwoch bedzie to daelko, tak jak schody dla pary wozkowiczow, to taki przyklad, Poprostu ta druga osoba bedzie znala twoje odczucia i nie bedzie musia sie w nie wstawiac bo nigdy nie zrozumie, chocby nie wiem jak chciala, zawsze bedzie patrzylam oczyma zdrowego czlowieka. Oczywiscie nie neguje zwiazkow ON + zdrowa druga osoba, tylko wydaje mi sie ze ON + ON ma wieksze mozliwości przetrwania i trzeba tylko znalezc te druga polowke, ktora bedzie pod wzgledem charakteru pasowala, czyli tak jak u pelnosprawnych. trzeba jeszcze rozroznic tutaj zwiazek zdrowego z ON jesli jedno z nich nabylo niepelnosprawnosc juz po wypadku, a im dojzalszy byl zwiazek przed tym ma wieksze szanse przetrwac. Niekotrym wydaje sie, jasne moglbym , moglabym zwiazac sie z kims na wozku. tak mowia do czasu kiedy nie zamieszkaliby i nie zobaczyli ile pracy jest przy takiej osobie jak np ja, ile wyrzeczen, jak inne zupelnie zycie go czeka, bo tak dochodzac to te wszystkie nimile rezczy odpadaja poki nie zamieszkaja razem.
Ja tez wole trudna i ciezka prawde niz mydlenie, bo tak samo to odczuwam i czlowiek podswiadomie uwaza ze to przez niepelnosprawnosc chociaz nie koniecznie ta osoba akurat miala to na mysli ale nam ON zawsze bedzie to po glowie chodzic, mi na pewno i to jako pierwsze rzecz dla ktorej nie wyszlo.
Jesli chodzi o zwiazki, zawsze uwazalam ze kobiecie na wozku ciezko bedzie znalezc chlopaka czy kandydata na meza, ze facetowi jest latwiej i nadal to podtrzymuje poniewaz kobiety maja jeszcze ten instynkt macierzynski, a facecie , no coz taka prawada lubia pochwalic sie zona przed kumplami i co bedzie sie chwalil zona na wozku?
Ja nie zwiazalam sie z nikim na dluzej niz pol roku po wypadku, mam tu na mysli zdrowych mezczyzn tzn staram sie nie zakochiwac zeby potem nie rozzarowac sie - bo mam dosc problemow zeby sobie kolejny dokladac. Z kolei z ON na wozku jest ktos, ale niekoniecznie odpowiada mi pod wzgledem charakteru, i innych waznych dla mnie cech osobowosci. Byc moze glupio wyjdzie z tym pol roku, nie zebym odliczala czas, ale tak wychodzi, dwa mowiaz ze milosc jest tylko jedna, a ja mysle ze spotkalam ja i wypuscilam jeszcze przed wypadkiem, nawet moja mama to mowi ze ta prawdziwa miloscia byl chyba ...... i ma racje. Mam do tej pory z nim kontakt czysto kolezenski, ale to nie boli, bo nie wiem czy potem po jakims czasie nie zostawilby mnie, czzy tak jak teraz jestesmy przyjaciolmi, nie stalibysmy w sadzie i walczyli ze soba.
Dlatego gratuluje Tobie odnalzezienie tej drugiej polowki, napisales ze nie lubiles, ale majac te 20 lat czlowiek czym innym sie sugeruje, co innego jest wazne, niz potem, potem patrzy sie juz pod katem czy oprocz tego ze mi sie on/ona podoba jakim kandydatem jest na żone/meza. Moze wlasnie dlatego u Ciebie tak to sie potoczylo, i najwazniejsze ze jest Tobie dobrze.
Co jeszcze odnosnie zwiazkow ON ze zdrowym, wiesz nie wiem jak to jest u facetow bedacych ON od urodzenia jesli chodzi o erekcje, odczuwania przyjemnosci itd, u kobiet - na swoim przykladzie nie mam czucia od odbojczykow wogole a tyl glowy od czubka lekko dretwy , wiec wiesz juz wszystko, ze czasem lezalalbym jak kloda, i w koncu nie jeden tego nie wytrzyma, to samo moze byc w przypadku kobiety, ze to ona musi wszytsko robic, byc ta inicjatorka np u tetra, ze nie wiele urozmaicen wchodzi w gre, chyba ze to jakis strong tetra, nie wiem, para, tez nie czuje, tylko ze u tetra ze wzgledu na to ze bardzo rzadko sa calkowicie przerwane rdzenie kregowege, potrafia osiagnac erekcje u para juz czesciej jest rdzen calkiem przerwany a wtedy jak rozmawialam kiedys z kolega nie ma zadnej reakcji chyba ze patyk przywiazalby sobie i on wlasnie z tj przyczyny np nie szuka dziewczyny bo to dla niego samego taki problem ze woli byc sam.
napisales o jakims zajeciu, o pracy, jest u mnie ten minus, ze ja bardzo czesto roznie sie czuje, czasem caly dzien leze bo nie mam nawet sily utrzmac sie na wozku, wtedy nawet do laptopa mnie nie ciagnie lub tak jak ostatnio wyszlam z domu o 10a wrocilam o 22 bo trafilam na intensywna i nie wyszlabym z niej gdybym nie podpisala oswiadczenia ze na wlasne ryzyko wylaze.
Dlatego to jest jeden z glownych problemow, , jak np mnie poloza rano na lewym boku to tal keze do czasu az ktos nie przyjdzie mnie przewrocic na drugi bo czy na wznak. Kolejna sprawa to praca poza domem, z ktorego trzeba wyjsc. mam juz schodolaz ale go obsluguje druga osoba, samodzielnie sie ani nie ubiore, ani nie przesiade na wozek z wyra, i sama nie znjade schodolazem, a najwekszy problem to to samopoczucie.
Szkoda tylko ze parze ON + ON nie dadza dziecka z adopcji , jak mi sie dobrze wydaje, bede miala okazje w piatek za tydzien zapytac, ale sadze ze na starcie takie osoby sa skazane na NIE.
Co do naszej-klasy, napisales ze ptrzysz ze masz wiecej czasu wolnego, ja zdecydowanie wolalabym go nie miec, ale miec meza, dziecko. poprostu wiesc normalne zycie i wtedy przegladam sobie znajomych, znajomych i sama siebie pytam dlaczego sposrod tylu osob musialam byc to wlasnie ja!
teraz uciekam spac bo juz prawie na oczy nie widze
Awatar użytkownika
welski
gaduła
Posty: 785
Rejestracja: 18 lis 2006, 12:45

Post autor: welski »

dłuuuuuuuuuugie posty, poczułem sie jak przy lekturze szkolnej ;)
jak ktoś sie spyta czy przeczytałem jakąś książkę ostatnio, to powiem że "średnia życia?" ;) pisarzy mantisa i dorotki
no dobra trochę czytałem po łepkach

Hm! jestem skoczkiem, ale zgadzam sie trochę z mantisem, i on ma prawo bluzgać na tych co dzięki sobie są na wózku: skoczki, pijani kierowcy, wszyscy tacy. przechodzących na pasach chyba też

Mantis ty masz luksus że wiesz że to na pewno nie twoja wina, wiesz mi to bardzo dużo, może właśnie dlatego niektórzy marudzą, że nudzi ich takie życie, wyrzuty bardzo wiercą w głowie.

Ja skacząc sie nie popisywałem, robiłem to dla przyjemności.
myślałem że przesadzają ci co mówili że to niebezpieczne, myślałem że sie boją że sie utopię, a zresztą słowa bo złamiesz kark nie wiele mi mówiły.
No i ta moja modrość że mam tak mocne łapy, że sie na nich na dnie zatrzymam.

Ci co wcale nie mogą zaakceptować siebie na wózku, to ci co patrzeli za sprawnego, na niepełnosprawnych z tekstem, po co to żyje i żre, lepiej dobić.
Ja sie przyzwyczaiłem do tego że będę na wózku już w konstancinie, ale i tak nie wiedziałem po co mi takie życie, bo trzeba żyć, a nie egzystować.
Jeste?my Sk?adakami! sk?adniki: my i w?zki
2 wersja: le?ymy lub siedzimy ;)
Lekter
gaduła
Posty: 211
Rejestracja: 12 wrz 2004, 10:21

Post autor: Lekter »

Zacytuję fragment z filmu "Niebiańska plaża", pasuje trochę do tego tematu.
...w przypadku ataku rekina, lub innej wielkiej tragedii najlepiej jest zostać zjedzonym i umrzeć, wtedy odbywa się pogrzeb, ktoś wygłasza mowę i wszyscy wspominają jaki byłeś świetny, możesz też wyzdrowieć a wtedy wszystko idzie w zapomnienie... Wyzdrowiej albo umrzyj, bo zawieszenie między życiem a śmiercią naprawdę wkurza ludzi...
Gość

Post autor: Gość »

halo ktoś tam wyżej pisał o odszkodowaniach ja jechałem samochodem byłem trzeźwy i nie popisywałem sie dostałem odszkodowanie temu co postawi mnie na nogi oddam całe odszkodowanie, temu co da mi władze w rekach zerwę gołymi rękami kafle ze ścian łazienki [łazienka przebudowana dla teruska ] i kostke brukową zerwę rękoma i oddam aa i do tego dam samochód którym żona wozi mnie do lekarza :arrow: ROBAC
gosc78

Post autor: gosc78 »

Motylek pisze::) hmmmm....cos o ty,m wiem:) Moj facet jak skoczył,to miał kilkanascie prob samobojczych,na szczęscie nie udanych :)
a więc:
przegryzał gable pod napięciem,wbił sobie noz w brzuch,bo wpadł na błyskotliwy pomysł,ze jesli nie czuje brzucha,to się wykrwawi bez cierpień i padnie trupem, potem zucił sie wraz z wozkiem ze schodow na klatce :shock:
następnie o mnało co nie pozarł opakowania tabletek nasennych,jak weszłam do pokoju to sie do nich ''dobierał'' ale w pore zabrałam....probował juz sie głodzic,zeby według swego pomysły,''pasc z głodu'' :D a więc średnia zycia zalezy od punktu widzenia:) ja codziennie wysłuchuje wykładow na temat reinkarnacji i ze jak umrze to sie odrodzi na nowo ,chodzący,i nadrobi ''zaległości'' codziennie marudzi ze juz nie chce zyc albo jak Go cos boli,to ze na pewno ma raka i ze juz umiera, ohh:) Cięzkie zycie:)
płacze ze smiechu choc wiem, ze to z deka nie na miejscu, ale te proby jakis kosmos!!! co za sila drzemie w tym czlowieku, ze takie rzeczy sobie robi i ten noz w brzuchu, szok.
gosc78

Post autor: gosc78 »

Mantis

zgadzam się z Tobą, że koleś który wozi się teraz Beemką, jeśli to prawda, to załamka, ale nie dlatego, że mu lepiej, tylko raczej dlatego, że nam, większości zwyczajnie ciężko, jeśli chodzi o kasę.

A Twoje mocne krytykowanie "skoczków"... no cóż, inaczej byś piał jakbyś właśnie skoczył. Nie można tak tępić i przekreślać skoczków, że na własne życzenie, czy Ciebie ktoś potępia za to, że popełniasz błędy.
?
Raczej rasistowskie masz myślenie pod tym względem..
Nie jestem skoczkiem, ale jak czytam taki post smutno mi, że zwyczajnie większośc może tak myślec o skoczkach...to bardzo bardzo smutne...ideale..
Awatar użytkownika
welski
gaduła
Posty: 785
Rejestracja: 18 lis 2006, 12:45

Post autor: welski »

Ja właśnie przez skok do wody z powodu wyrzutów sumienia I ciaglych pytan zadanych oskarzająco odsunelem sie od ludzi z poczatku.
Tak w nawiasie jak ktos po pijaku autem powypadkutrafi na wózek to nie jest tak scigany za glupotę jak skoczkowie, a nawet sama jazda pod wpływem alkocholu lub narkotykow autem jest uwazana za małe glupstwo w porównaniu ze skakaniem do wody. według mnie to troche nie sprawiedliwe.
Jeste?my Sk?adakami! sk?adniki: my i w?zki
2 wersja: le?ymy lub siedzimy ;)
gosc78

Post autor: gosc78 »

nie ma znaczenia z jakiego powodu ktos jest na wozku, liczy sie fakt! aten mowi sam za siebie, że z jakiego powodu by to się nie stało i tak wystarczająco ma sie potem przechlapane - wózek inwalidzki do końca życia, nie ma nic gorszego poza ślepotą, więc po co dodatkowo naśmiewać się lub mówić że dobrze im tak lub że sami sobie winni. Nikt nie jest sobie winny , taki los i juz, tylko nauczmy się tolerancji i nie oceniania na podstawie jednego błędu czy zdarzenia, bo na tych co oceniają prędzej czy później w jakiś sposób się to odbije.
Co za mentalnosc ludzka, zeby byc tak krytycznym, nie miesci mi sie to w glowie
Gość

Post autor: Gość »

Przyczyna wypadku nie ma nic do rzeczy. Ja jestem ofiarą blędu lekarskiego i wksutek tego ponioslam znaczny uszczerbek na zdrowiu. Powinnam byc cala happy ze to nie moja wina, ż emogę zwalić winęna lekarzy ( ktorzy zawalili zarowno sprawę diagnostyki, jak i samego zabiegu). Myślicie ze tak jest? Wręcz przeciwnie. Nie dosc ze nie mogę wybaczyc SOBIE - dlaczego wtedy poszlam do tego przeklętego szpitala, dlaczego nie wyszlam na wlasne żadanie widząc, że moj lekarz prowadzący to ledwie "szczenię" ktore dopiero skonczylo studia... ale szczenię udające geniusza. Dlaczego nie napisalam podania o zmianę lekarza prowadzącego, widząc ze ten sobie nijak nie radzi. Dlaczego nie pojechalam do placówki, ktora ma doswiadczenie w tego typu zabiegach.
Do tych ogromnych pretensji do siebie, ktore same w sobie mnie wykanczają, dochodzi potworna chęć zemsty i poczucie niesprawiedliwosci - czemu ja cierpie, a tym diabelnym konowalom wlos z glowy nie spadł? Gdybym byla w stanie to bym ich zabila. Ta chęćzemsty przeslania wszystko inne i nie pozwala sie cieszyc nawet malymi sukcesami, któe osiagam wskutek rehabilitacji. To mnie po prostu wykańcza psychicznie i fizycznie.
Tak więc oto toczy się szcześliwe życie "osoby, ktora nie zostala kaleką przez wlasna glupotę". ZAWSZE znajdzie sie sto tysięcy pytan - czemu nie zrobilem czegos tak tylko inaczej, a gdybym wtedy nie poszedl, a gdybym............
ODPOWIEDZ